poniedziałek, 1 grudnia 2014

Rozdział jedenasty, czyli zwyczajny ranek.

Przepraszam za opóźnienie, ale kochany internet odmówił kompletnie posłuszeństwa.
Więc, na pocieszenie macie słodkiego Leosia, wygrzebanego w odmętach internetu!

Amadea :3


Annabeth
Nigdy nie przepadałam za snami od czasu pobytu w Tartarze. Wizyta tam spowodowała powrót wspomnień, o których najchętniej bym zapomniała. Po prostu... Puff. Żeby zniknęły. Najgorzej było w nowych miejscach, a takim właśnie było Hogwarckie dormitorium.
Więc, kiedy udałam się do krainy Morfeusza, ujrzałam Nica.
To nie była jednak część moich wspomnień. Syn Hadesa stał pośrodku sali tronowej Hadesa, wyraźnie kłócąc się z jedną dziewczyną. Była mała, no oko dziesięcioletnia i ubrana w ubrania z nadrukami Monster High. Kojarzyłam ją. Nie wiedziałam skąd, ale gdzieś ją już widziałam.
Podłoga i ściany zdobił skrzący się w świetle ognia obsydian, a wielki czarny tron rzucał mroczne cienie. Syn Hadesa stał do mnie odwrócony tyłem, przez co nie widziałam jego miny. Kucał, aby dziewczynka patrzyła na niego z góry. Trzymał ją za dłonie i karcił, jak robi się to z małym dzieckiem.
- Angi, nie możesz tutaj przychodzić. Wiesz, że jest to niebezpieczne – pouczył naburmuszoną dziewczynkę.  Spojrzała na niebo karmelowymi oczami robiąc minę zbitego psiaka. – Nie, nie nabiorę się. Co się stanie, gdy tata się o tym dowie?
- Mówiłam on w kółko zajęty jest tym swoim sklepem! Nie poświęca mi wcale czasu, a teraz ma jeszcze uczyć w tej szkole! Ja... Chciałabym się z tobą pobawić! – jęknęła, przygryzając wargę i z trudem tamując łzy.
- Ej, jestem tutaj, mała. Musisz być bardziej ostrożna. Mam pomysł, od teraz ja będę ciebie odwiedzał, dobrze? – powiedział, przytulając ją do siebie. – A teraz, chyba czas już wracać, co? Biegnij do domu.
Angi z ociąganiem pożegnała się i wybiegła, trzaskając drzwiami. Co, na gacie Posejdona, się tutaj wyprawia? Jaki ojciec? Jaki sklep? I najważniejsze- czemu ta Angi w ogóle się tutaj znalazła.
- Ann nie mów o tym nikomu. Proszę. – Heros zwrócił się bezpośrednio do mnie, nadal stojąc tyłem. Przeszły mnie ciarki. Wstał chwiejnie na równe nogi.
- Ale... Nico, kim ona jest? O co tutaj chodzi? – spytałam się drżącym głosem. Ta atmosfera, te tajemnice... Trochę mnie przerażały. Zacisnął dłoń na mieczu, wiszącym u pasa.
- Ja... Nie mogę powiedzieć. Proszę, zachowaj to dla siebie, przynajmniej na razie – odparł, odwracając się do mnie.
Spojrzałam na niemal obcą twarz. Był... Zmartwiony. Nie miał pod oczami tych charakterystycznych worków. Oczy błyszczały w świetle pochodni. On... Był szczęśliwy, a jednocześnie zaniepokojony. Więc nie mogłam mu tego zniszczyć, przeszedł już wiele, nawet jak na herosa. Nie jestem egoistką, nie zniszczę jego radości. Nie mogę, prawda? A niepokoi się przeze mnie. Że wydam jego sekret.
- Nico. Zaufam ci, ale... Nie wplącz się w coś znowu – powiedziałam, uśmiechając się lekko, widząc, że sen powoli się kończy, a wszystko wypełnia mgła. Właśnie. Jaka mgła? I czemu jest zielona? To nie wróży nic dobrego...
- Dobre sobie... Nie wplącz... Wszyscy tkwimy w tym chorym bagnie!
Obudziłam się nagle i gwałtownie, pamiętając tylko sen o Nicu. Reszta składała się na serię dziwnych obrazów.
Angi, ze złotymi oczami, śmiejącą się nad ciałem Percy’ ego. Nica uwięzionego w szklanej kuli. Leona, duszącego się pod wodą. Jasona, skaczącego z jednej wież Hogwartu. Harry’ ego krztuszącego się dymem. Rona otoczonego przez pająki. Hermionę zamienioną w kamień.
Bogowie, o co w tym wszystkim chodzi?
W pokoju panował półmrok. Wsłuchiwałam się w spokojne oddechy współlokatorek, próbując zasnąć, ale na nic to się zdawało, zresztą jak zwykle. Tak jest. Po koszmarze nie mogę zasnąć. Chyba, że...
Rozsunęłam kołdrę, wsuwając stopy w ciepłe kapcie. Zadrżałam pod wpływem zimniejszego powietrza.
O co chodziło Nicowi mówiącemu o bagnie, w którym jesteśmy? Kim jest Angi? Czemu Leo miałby tonąć? Za dużo pytań kłębiło się w mojej głowie, a odpowiedzi wcale nie było. Pokręciłam głową, karcąc siebie w myślach. Przecież to tylko głupi sen.
Ale dla herosa to nigdy nie jest tylko sen, zawsze za tym kryje się coś więcej i jeszcze coś. Bo życie półboga po prostu nie może być proste. Nie może, bo tak byłoby za łatwo, a przecież bogowie to sadyści. I egoiści. I mają jeszcze wiele negatywnych cech. Są przecież wzorem człowieka.
Och, bogowie. Zaczynam wariować. Nie mogę brać tego wszystkiego tak na serio. To przez ten stres. Tak. To wszystko przez tę misję. Wszystko będzie dobrze, jak zwykle.
Wspięłam się po schodach, delikatnie otwierając drzwi do dormitorium Percy’ego.  Na jednym łóżku podniosła się głowa, a w ciemności błysnął szeroki uśmiech i morskie oczy. Uniósł skraj kołdry, wskazując, abym się przyłączyła.
Na palcach wsunęłam się obok niego, ciesząc się, że jest ciepły. Czasami chłopak się przydaje.
- Zły sen? – spytał się szeptem. Pokiwałam głową, a on w odpowiedzi po prostu mnie przytulił. Za to go kochałam. Nie używał zbędnych słów, wystarczył jeden jego gest, abym poczuła się lepiej.
Glonomóżdżek.
Gdy się obudziłam, słońce już dawno wzeszło. Ale w dormitorium już panował ożywiony ruch.
- Łoach, nie chcę wiedzieć, co się tutaj działo dzisiejszej nocy – usłyszałam głośny ryk Rona. Otworzyłam powoli jedno oko, które zaraz zamknęłam pod wpływem jasności.
- Zamknij się. Jeszcze śpi – obronił mnie Percy, a ja poczułam jak wstaje z materaca.
- Właściwie, to już nie– wtrąciłam się, sia   dając na posłaniu. Przeciągnęłam się, czując ból w plecach. I straszne zażenowanie. Miałam malutką nadzieję, że nie będzie żadnych plotek. – Percy, jesteś strasznie niewygodny.
Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam jego obrażoną minę, pakującego się Harry’ego i w pośpiechu czeszącego się Rona. Pozostałe dwa łóżka były puste. Poczułam, jak moje policzki przybierają kolory kolor ścian. Kolory czerwieni.
- Która godzina?
- Siódma trzydzieści – odpowiedział mi przymilnie syn Posejdona. Cholera. Śniadanie o ósmej.
- Zamorduję cię... – rzuciłam, wybiegając z pokoju. Po drodze, oczywiście odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami innych uczniów. Nigdy nie widzieli śpieszącej się uczennicy z rządzą mordu w oczach? W sumie, racja. Nie byli w obozie. Tam taki widok jest jak najbardziej na miejscu i w dzień, i w środku nocy, szczególnie jeśli ma się domek niedaleko tego Aresa.
Do swojego dormitorium wbiegłam jak huragan, dziękując wszelkim greckim i rzymskim bogom, że się wczoraj rozpakowałam. Co nie zmienia faktu, że miałam półgodziny na umycie zębów, uczesanie się, ubranie i znalezienie drogi do Wielkiej Sali.
Martwiło mnie głównie to ostatnie- zamek był na prawdę olbrzymi, więc o zgubienie się było bardzo łatwo, szczególnie w pośpiechu. Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy, tak?
Misja niemożliwa, jak wszelkie, które musiałam wykonać, co?
Spóźniłam się zaledwie pięć minut, więc i tak byłam z siebie bardzo dumna. Do Wielkiej Sali weszłam na równi z Rachel, która nadal próbowała usilnie ogarnąć swoje włosy w coś, co nie przypomina pomarańczowego siana.
Nauczyciele jedli na podwyższeniu. Uczniowie przy swoich stołach. I nikt na nas nie zwrócił uwagi.
Z gracją złodziei przeszłam do stoły Gryfonów, zajmując miejsce obok Percy’ ego, który skubał swoje płatki z kwaśną miną. Zmarszczyłam brwi. Coś było nie tak.
- Percy, czemu nie jesz? – zapytałam się ze złośliwym uśmiechem. Skrzywił się i popatrzył na mnie wrogo.
- Coś mi wczoraj zaszkodziło... – Pozostawiłam to bez komentarza.
- Co teraz mamy? – spytała się trzeźwo Piper żując swoją kanapkę z sałatą. Porównałam swój posiłek z jej i poczułam się strasznie niezdrowo. Podczas gdy u niej królowały warzyw i owoce, u mnie tłuszcze i sztuczne rzeczy. Z wahaniem zamieniłam szklankę Coli w wodę i od razu humor się poprawił.
- Podstawy szermierki. Potem obronę przed czarną... Manną? Nie, magią! Dobra, potem jest Transakcentacja.. Nie, Transmutacja. A potem... Gastronomia? Że co? – przeczytał Leo, zacinając się na końcu. Siedząca obok Rachel, wyrwała mu plan lekcji.
- Astronomia. To „G” to tylko plama po kawie – wyjaśniła spokojnie.
- Więc, początek mamy spokojny. Mogło być gorzej – zaśmiał się Jason radośnie.

-Śmiej się śmiej, ale dla tych czarodziejów to nie będzie takie fajne – dorzucił grobowym tonem Travis. Zaśmialiśmy się. Tak, zdecydowanie dla nich nie będzie to fajna lekcja.

5 komentarzy:

  1. Super :0
    Czekam na nexta :)
    Oby pojawił się szybko 8_)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, bo jak na razie to wszystko bardzo wolno się toczy. Już widzę pierwszą lekcję Hogwartczyków XD
    Życzę WENY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Sól! Sól! Pieprz! Pieprz!
    Hadesiątko być złe, bo na bloggerze nie pokazała się informacja z nowym rozdziałem. Ale nie bój nic winę zwale na mój komputer.
    Bogowie to sadyści really - ach ta znajomość angielskiego, wprost powalająca.
    Muszę się dowartościować . Dostałam plusa z historii, a dlaczego?... Bo całą lekcję - o mitologii- gadałam - na zmianę z kochaną córką Hermesa. Już się lepiej czuję.
    Ta Ann z mordem w oczach, chciałabym to widzieć. Chociaż nie, Percy ma walczyć z Jasonem, a wszyscy będą tylko ' ochać i achować', Prawda, że tak będzie?
    Gastronomia - nowy przedmiot w Hogwarcie - podręczniki już dostępne w 'Esach i Floresach'.
    Co się stało moim ulubionym braciszkom? Deprecha po tym jak Connor walnął nasze latające dziecko Jupitera w nos, czy co?
    Właśnie... Komentowanie nie boli. Polecam Córka Hadesa.
    Rachel'owe siano - because we all love it
    Jednak ta mieszanka jedzenia szkodzi. Mój królik doświadczalny - czytaj siostra - ma się dobrze. A ja naprawdę nie wiem co zaszkodziło Percy'emu.
    Angi... może to skrót od angina? Nie..., tak też myślałam.
    PS.Ostatnio był Apollo? To teraz niech ci Dionek pobłogosławi i wyśle ci dietetyczną cole.
    Bye, bye.
    ~córka kochającego tatusia z twarzami na sukience z Biedronki

    OdpowiedzUsuń
  4. "Śmiej się śmiej, ale dla tych czarodziejów to nie będzie takie fajne – dorzucił grobowym tonem Travis."
    Taak... jasne, a dla was transmutacja z Mcgonagall będzie po prostu samą przyjemnością i łatwizną.
    A tak z innej beczki to nie lubię tej całej Angi (głównie przez Monster High), ale ma u mnie plusa za "ciało Percy'ego". Mam małą ochotę, żeby sen Annabeth się spełnił (przynajmniej pierwsza połowa). Wiem, że może brzmi to sadystycznie, ale każdy z nas pragnie czasem wylewu krwi w literaturze (co nie?). Co do przybycia Annabeth do dormitorium chłopców, to powiem, że jak na córkę Ateny to nie zbyt mądry ruch. Naprawdę nie polecam jej tego powtarzać. Wydaje mi się, że ten rozdział udał ci się trochę bardziej od wcześniejszych. W czasie jego czytania odezwała się we mnie dusza krytyka, dlatego teraz trochę więcej się wypowiadam.
    Na koniec Miłych Mikołajek Życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział superrrr!!!!
    I był Nico!
    I był wesoły!
    I ma małą koleżankę!
    I było Percabeth (krótko, ale i tak świetne)!
    Ogólnie czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały Aria

    OdpowiedzUsuń

Komentowanie nie boli, przecież nikt od tego nie umarł :3