Ekspresowe tempo, moi kochani. Ale jak mówiłam - teraz już górki!
Enjoy, czrodzieje/herosi!
Amadea :3
PS: Nawet nie wiecie, jaka jestem dumna, nigdy nie myślałam, że dojdziemy aż do 3000 wyświetleń! Następny cel- 4000! :')
***
Rachel
Dojechanie do tej całej szkoły, zabrało stanowczo zbyt dużo
czasu. Szczególnie, kiedy ten palant, głąb, Oktuś, wmawiał mi, że nie jestem
PRAWDZIWĄ wyrocznią. Rozumiecie? Ja. Fałszywa! Miałam ochotę go zabić, ostrym
narzędziem i widzieć jak błaga na kolanach o łaskę. Jeszcze ten inny, jak mu
było...
A, Draco, nagle pojawił się w naszym przedziale i zaczął się
nas pytać, o jakieś rzeczy. Leo szybko zatrzasnął mu drzwi przed nosem, zresztą
w samą porę, bo Percy miał ochotę zabić tego blondyna.
Więc droga minęła mi na kłóceniu się. Każdy o tym marzył,
prawda? Prawda? Chyba jednak nie.
Na szczęście stosunkowo szybko dojechaliśmy. Ale z drugiej
strony, przez jakieś półgodziny ogarnialiśmy jak się wkłada te dziwne szaty,
gracji dorównujące najprawdopodobniej worek po kartoflach.
Chociaż nie. Worek ma swoją sławę i piękny „look”. Szaty
tego absolutnie nie miały.
Owszem, byłam w niewniebowzięta i od śmiechu dostałam kolki,
kiedy Oktuś zaplątał się w szatę. (Mina buraka, jak słodko!).
Ale kiedy moja głowa utknęła w rękawie, nie było mi już do
śmiechu. Wszyscy się ze mnie nabijali, to było O.K.R.O.P.N.E., i tak było to aż
na tyle istotne, aby zapisać to w postaci skrótu. Wygląda w ten sposób bardziej... Dostojnie.
Ale wracając, kiedy wysiedliśmy z naszego wagonu, usta
niemal opadły nam do ziemi.
Zamek był ogromny i piękny, na tle zachodzącego słońca,
które rzucało na jego ściany złote cienie. Woda w jeziorze skrzyła się,
wyglądając jak płynne złoto. Las wyglądał, jakby płonął czerwienią i ostrą
żółcią.
Mimo, że zamkowe cegły miały szary kolor, czuło się niemal
ciepło. Jakby rodzinnego ogniska, ciepłego posiłku i takich tam pięknych
rzeczy.
Dom. To nasz nowy dom. Uśmiechnęłam się do siebie, patrząc
porozumiewawczo na bliźniaków. Ich zielone oczy wpatrywały się w krajobraz,
jakby po raz pierwszy widzieli coś równie pięknego. Annabeth bezgłośnie mówiła
o architekturze budynku, trzymając za rękę niemal śliniącego się Percy’ego.
Piper i Jason, opierali się o swoje głowy, uśmiechając od siebie, jak para
zakochanych, którymi przecież byli.
Nawet Oktawian z wrażenia, upuścił swojego pluszaka.
I staliśmy tam przez chwilę, ciesząc się widokiem, kiedy za
nami rozległ się dudniący głos wielkiej kupy cielska, przynajmniej tak gajowy
wyglądał na pierwszy rzut oka.
- Pirwszoroczni! Amerykanie! – wrzeszczał, około dwa metry
od nas. Jedno słowo- auć.
Stanęliśmy w tłumie pierwszaków, sięgających nam do ramion.
Czułam się jak w morzu krasnali, ale te dzieci niemal od nas nie uciekły, kiedy
na nie spojrzałam. Humor od razu poszybował w górę, wiecie?
Wsiedliśmy na małe, bardzo chwiejne łódki. Wylądowałam z
bliźniakami i Oktawianem, a każdy kto ich zna, wie, że nie jest to za dobre
połączenie, szczególnie, kiedy ten trzeci jęczy jakby ktoś go molestował.
Więc, tylko ja dojechałam sucha na drugi brzeg. Reszta
zaliczyła zimną, rzeźką kąpiel. Ale kiedy oni, próbowali się wypychać i tak dalej,
ja podziwiałam widoki. Widziałam dziwne istoty pod taflą wody, ptaki lecące po
niebie i słyszałam szum wiatru, buszującego w lesie. Ogólnie wszystko wyglądało
jak z pięknej, cudnej, wyidealizowanej bajki dla maluchów.
Z tą różnicą, że miejsce w którym byłam, było jak
najbardziej prawdziwe i wspaniałe.
Szkoda, że przejażdżka trwała tylko kilka minut. Szkoda, że
musiałam ją znieść z tymi inteligentnymi inaczej. Ale i tak było wspaniale.
***
Kiedy wkroczyliśmy do Wielkiej Sali, wśród wszystkich
młodszych uczniów, myślałam, że moje policzki przyjmą barwę moich włosów.
Wszelkie spojrzenia skupiły się na nas, herosach przebranych w czarne sukienki.
Na podest wyszedł profesor Dumbledore, a wszystkie rozmowy
ucichły natychmiast. Nie to, co jest podczas wystąpień Pana D., gdzie każdy
drze się przez salę na każdego. Tutejszy dyrektor budził szacunek.
- Witam wszystkich uczniów, w nowym roku szkolnym! – zaczął powoli.
– W tym roku mamy przyjemność gościć, uczniów prosto z Ameryki, którzy przybyli
do nas, aby poszerzyć swoją wiedzę na temat świata Magii. Mam nadzieję, a
raczej pewność, że zaprezentujecie się z jak najlepszej strony naszym gościom! –
pulchna kobieta, w oczodajnym różowym kostiumie chrząknęła. – Przejdźmy teraz,
do momentu na który wszyscy czekali! Przydzielmy uczniów do poszczególnych
domów!
Stoły zawrzały, na środek wzniesiono stołek z podartą czapką
na nim leżącą.
Czapka zaczęła śpiewać.
Ale większe dziwi się już w życiu słyszało i widziało.
- Lat temu
tysiąc z górą,
Gdy jeszcze
nowa byłam,
Założycieli
tej szkoły
Przyjaźń
szczera łączyła.
Jeden im cel
przyświecał
I jedno mieli
pragnienie,
By swą wiedzę
przekazać
Przyszłym
pokoleniom.
"Razem
będziemy budować!
Wiedzy
pochodnię nieść!
Razem będziemy
nauczać
I wspólne
życie wieść".
Gdzie szukać
takiej zgody
I tak
głębokiej przyjaźni:
Czworo
myślących zgodnie
I nie
znających waśni.
Gryffindor i
Slytherin
zgadzali się
nawet w snach.
I zawsze
widziano razem
Ravenclaw i
Hufflepuff.
Jak więc taka
przyjaźń
Już wkrótce
się rozpadła?
Tego młodzież
dzisiejsza
Przenigdy nie
odgadła.
Slytherin
nagle oświadcza,
Że ani mu się
śni,
Nauczać magii
takich,
Co nie są
czystej krwi.
Ravenclaw na
to rzecze,
Że bystrych
nauczać chce,
Gryffindor że
ceni dzielność
Bardziej niż
czysta krew.
Hufflepuff
chce uczyć wszystkich,
Jak głośno
oświadczyła.
Sporu nie
rozstrzygnięto
Ja tego
świadkiem byłam.
Bo każdy z
założycieli
W domu swym
rządzić chce,
Każdy przy
swoim wyborze
Do końca
upiera się.
Slytherin
przyjmuje takich,
Co mają czystą
krew,
Co mają więcej
sprytu
Od uczniów
domów trzech,
Ravenclaw
bystrych ceni,
Gryffindor
dzielnych chce,
A Hufflepuff
resztę uczy
Wszystkiego co
sama wie.
Tak więc spór
zakończono
I przyjaźń się
umocniła,
Na wiele lat
powróciła.
Lecz później
znów niezgoda
Wśród czworga
się zakrada,
Na błędach
wykarmiona,
Czai się w
sercach zdrada.
Domy, co jak
filary
Dzielnie
wspierały szkołę,
Zaczęły sobie
nawzajem
Narzucać swoja
wolę.
I już się
wydawało,
Że koniec
szkoły bliski,
Że odtąd druh
druhowi
Stanie się
nienawistny,
Że miecz o
miecz uderzy
I wnet poleje
się krew,
Gdy wtem
Slytherin stary
Odchodzi z
zamku precz.
I choć ucichły
waśnie,
Choć spory
wygaszono,
Odtąd we
wspólnym dziale
Już się nie
jednoczono.
I dotąd zgodna
czwórka
Niezgodna
trójką się stała,
Tiara
przydziału
Prof.
McGonagal trzymająca Tiarę Przydziału
I odtąd domy
Hogwartu
Dzieli różnica
niemała.
A teraz mnie
posłuchajcie,
Wybiła wasza
godzina,
Teraz Tiara
Przydziału
Rozdzielać was
zaczyna.
I chociaż nie
wiem sama,
Czy błędu nie
popełnię,
Ten przykry
obowiązek
Dziś wobec was
wypełnię.
Tak jak mi
rozkazano,
Na domy was
podzielę ,
Choć nie wiem
, czy przypadkiem
Przyjaciół nie
rozdzielę.
Choć nie wiem,
czy mój wybór
Do zguby
wiedzie wprost.
Musze wyboru
dokonać,
Bo taki już
mój los.
Czytajcie
ZNAKI czasu,
Poczujcie
grozy tchnienie,
Bo dzisiaj
Hogwart cały
Osnuły
złowróżbne cienie.
Wróg z
zewnątrz na nas czyha,
Śmiertelny
gotując nam cios, .
Musimy się
zjednoczyć
By złowrogi
odwrócić los.
Wyznałam wam
cała prawdę,
Niczego nie
ukryłam
I Ceremonię
Przydziału
Za chwilę
rozpoczynam * – zakończyła swój monolog.
Kiedy skończyła
opowiadać miałam dziwne wrażenie, jakbym była już świadkiem tego i wszystko
przeżywała od nowa. A nie wróży to nic dobrego. Bo jeśli miałam uczucie deja vu, znaczy, że duch wyroczni chce się odezwać.
Gdybym
wyrecytowała na środku Sali, jakąś kolejną przepowiednię, umarłabym. Zapewne w
sensie dosłownym, jak i przenośnym.
-Chase,
Annabeth! – krzyknęła profesor McGonagall, ze swoim nierozłącznym zaciętym
wyrazem twarzy.
Widziałam, jak
moja przyjaciółka wstrzymuje oddech, na odchodnym rzuca przerażone spojrzenie
swojemu chłopakowi, który szczerzy się w odpowiedzi. Jestem pewna, że córka
Ateny się na nim za to zemści. A ja, chciałabym być przy tym...
Kiedy wreszcie
założyła tę tiarę na głowie, czapka zaczęła coś mamrotać do siebie. Byłam za
daleko, aby słyszeć, ale widziałam, że Annabeth jej odpowiada szeptem.
- RA...
GRYFFINDOR! – stół Gryfonów niemal zawrzał.
- Jackson,
Percy!
Syn Posejdona
powtórzył tą samą czynność co jego dziewczyna, tylko trochę dłuższą uciął sobie
pogawędkę z tiarą. Z każdą sekundą, bicie mojego serce osiągało kolejny poziom
prędkości. W tamtym momencie, zasuwało jak porządny kolarz, na porządnym
rowerku.
- GRYFFINDOR!
Ponownie zawrzał
stół. A ja czekałam z niecierpliwością na swoją kolej.
***
Kiedy Oktawian trafił do
Slytherinu, a bliźniacy, Leo, Piper i Jason dołączyli do Gryfonów, zostałam
tylko ja. Kiedy mnie wyczytano, na nogach z waty podeszłam i usiadłam na tym
drewnianym i chropowatym meblu, zakładając tiarę, moje serce pędziło na łeb na
szyję, z prędkością światła.
Nie chciałam trafić do innego
domu, niż jest reszta. Nie chciałam zostać od nich udzielona, nie, nie teraz,
kiedy byliśmy razem, wszyscy.
Przed wami wielka misja, herosi. Nie widzę przyszłości, jak ty, ale
wiem, że będziecie wystawieni na sporo prób. Na końcu właśnie ty możesz
najwięcej stracić.
Odezwał się skrzeczący głos
prosto w mojej GŁOWIE! Chyba zwariowałam kochani, po wszystko co przeszłam,
słyszę głosy w głowie. Mimo to, odpowiedziałam, jak przystało na porządnie
stukniętą osobę.
- Dlaczego?
Dowiesz się już niedługo. Niech bogowie mają was w swojej opiece.
Czapka nabrała powietrza z cichym
szelestem. I krzyknęła, tak, że na stołach zatrzęsła się zastawa.
* Jest to fragment książki pt. "Harry Potter i Zakon Feniksa" autorstwa J.K.Rowling.
* Jest to fragment książki pt. "Harry Potter i Zakon Feniksa" autorstwa J.K.Rowling.
Sól Sól! Pieprz! Pieprz! ( wybacz nie mogłam się powstrzymać - takie nasze 'herosełowe ADHD' - nie wybierasz )
OdpowiedzUsuńEkhem, ekhem...
Pozwolisz że posłużę się tekstem Dona - Gratulo i w ogóle - z okazji 3000 wyświetleń
Nasz augurek Ślizgonem. Tylko mnie się wydaje że będzie trzymał z Draco?
Jestem happy :)
uno- jest rozdział
due- z perspektywy Rudej
Wiedz, że jestem też smutna, bo rozdział jest krótszy, niż poprzednie. Ale Arionowi się w zęby nie zagląda...
Rachel pewnie będzie w Hufflepuff'ie - nie mam zamiaru się zakładać, bo Hood'owie i tak ze wszystkimi wygrywaja
Tak więc się żegnam addio!
~córka kochającego tatusia z twarzami na sukience z Biedronki